Psychoterapia? Nie jestem wariatem!
„Na naszym ostatnim warsztacie w górach, jedna z uczestniczek opowiedziała anegdotkę, jak to musiała wyjść wcześniej z pracy, aby zdążyć na terapię, co usłyszawszy, znajoma jej osoba, powiedziała szybko:– Ciszej mów, bo jeszcze ktoś usłyszy!”
Mam wrażenie, że takie podejście jest jeszcze w Polsce spotykane często: terapia kojarzy się z akceptowalną już społecznie formą pomocy, ale osobom z „dużymi” problemami: alkoholikom, ofiarom przemocy domowej, ofiarom gwałtów czy katastrof itp. Rzadziej jednak spotyka się ze zrozumieniem jeśli pacjentem jest osobą, której życie wygląda na naprawdę udane i pozbawione przemocy, silnej depresji itp.
No bo po co?
Tekst ten pisany jest z mojej subiektywnej perspektywy, nie jestem terapeutą a psychologiem (o różnicy poniżej) i chociaż sama uczęszczam na terapię, to mam doświadczenie pracy tylko w jednym nurcie (tak terapia ma kilka nurtów, o tym także poniżej).
Tak więc zaczynajmy.
Czym jest psychoterapia?
Jest wiele definicji psychoterapii, po które dociekliwych odsyłam do internetu lub książek. W moim przekonaniu psychoterapia to przestrzeń – ciepła, akceptująca i wspierająca, w której pacjent może spotkać się ze swoimi „demonami”, zrozumieć je lub/i oswoić aby w końcu przejść przez nie ku lepszej jakości życia.
Dalszy ciąg artykułu znajdziesz TUTAJ.