Szacuje się, że nawet co ósma kobieta w ciąży w Polsce cierpi na depresję okołoporodową. Depresja poporodowa dotyka zaś około 10-15% matek. Problem jest tak powszechny, że Ministerstwo Zdrowa planuje wdrożyć specjalnie testy dla ciężarnych. Dzięki nim będzie można szybciej rozpoznać objawy tej ciężkiej choroby i zaproponować leczenie.
Depresja poporodowa to jednak wciąż temat tabu, w wielu rodzinach traktowany jako widzimisię młodej kobiety. Prawda jest jednak taka, że może ona nawet prowadzić do śmierci – zarówno matki, jak i dziecka. Jak to możliwe? Jak rozpoznać niepokojące objawy i czy depresję poporodową można po prostu… przeczekać? Zapytałyśmy o to Wiolettę Karłowicz-Dul – psycholog, psychoterapeutkę, seksuolog z Fundacji Pomocy Psychologicznej i Edukacji Społecznej RAZEM (www.razem-fundacja.org).
Czym jest depresja poporodowa?
Wioletta Karłowicz-Dul: Narodziny dziecka to wyjątkowy moment w życiu każdej matki. Nowe istnienie sprawia, że wszystko dookoła się zmienia. Po długim okresie ciąży oraz pełnym cierpienia i bólu porodzie pojawia się mały człowiek, który przynosi ze sobą ogrom miłości i euforycznej radości. Pierwsze spotkanie z własnym dzieckiem jest doświadczeniem nadzwyczajnym i zapewne każda kobieta marzy o tym, by uczucie to zostało już z nią na zawsze. Niestety około jedna na dziesięć z nich nie będzie mogła czerpać z macierzyństwa tego co najpiękniejsze, gdyż zostanie dotknięta depresją poporodową.
Cały artykuł znajdziesz TUTAJ